Jestem pod wrażeniem. Istnieją różne rodzaje miłości i ta, którą darzę ten serial jest zdecydowanie wyjątkowa.
Zaraz w pierwszym odcinku byłam zachwycona krajobrazami Halifax, przepiękne stroje - wszystko dopieszczone i miłe dla oka. Muzyka obłędna, co prawda można się przyczepić, że nie ukrywa iż jest nowoczesna, ja jednak uważam to za wielki plus podkreślający dynamikę i ekstrawagancję Anny, która zdążyła mnie oczarować sobą w chwili pojawienia się na ekranie po raz pierwszy. Z zewnątrz niekiedy szorstka, budząca respekt i ciekawość ludzi, a w środku emocjonalna, bardzo ciepła w stosunku do bliskich kobieta, potrafiąca wynająć sobie miejsce w sercach i umysłach innych przedstawicielek płci pięknej.
Wątki poboczne naprawdę trzymają się fabuły, a większość postaci ma swoje charaktery co powoduje, że w zasadzie nie mam się do czego przyczepić. I chociaż razem z główną bohaterka przechodzimy przez akcję serialu szybkim krokiem, Gentleman Jack serwuje nam momenty bardzo mocno chwytające za serce, magiczne, w których czas się zatrzymuje, niemalże przestaje istnieć.
Mam wielką nadzieję, że drugi sezon tego nie straci, i kiedy zasiądę do oglądania będę mogła powiedzieć "Shibden, wróciłam!"