Historia pomnikowa polega na wyłapywaniu własnych zalet oraz wad przeciwnika, wychwalaniu i wyolbrzymianiu ich przy jednoczesnym pomijaniu niechlubnych faktów. W Rosji rozpowszechniana jest ona od dawna, a prawdziwa pozostaje pod cenzurą. Teraz natomiast do ich kultury coraz częściej dociera amerykański styl. Krótko mówiąc mamy film o tym, jak dzielni patriotyczni radzieccy żołnierze bronili ojczyzny - miłość, honor i Moskwa. Amerykański patos widziany współczesnym rosyjskim okiem. Nie mam tu nic do zarzucenia pod względem jakości, film zrealizowano dobrze (7/10), jednak to jedyna jego zaleta. Filmów o II wojnie światowej jest już tak wiele, że człowiek chciałby zobaczyć coś ciekawego, może poruszającego, może nowego, nie wiem co jeszcze. Ten film moim zdaniem nie wnosi niczego, a propaganda tak bije po oczach (3/10), że aż boli.
Taaa, faktycznie tak było kartoflany historyku. Wszyscy radzieccy żołnierze byli ochotnikami i z okrzykiem "miłość, honor i Moskwa" ginęli. Radziecka Armia Czerwona wywalczyła swoją wolność z patosem (rodem z amerykańskich filmów) - pomijając ogólną fabułę i poszczególne wątki, właśnie taki jest "ogólny" przekaz tego filmu. Problem z historią "pomnikową", nie polega na tym, że się ją przekłamuje, najczęściej jest ona oparta na prawdziwych faktach. Problem jest pomijanie części faktów, o których wolelibyśmy zapomnieć. Proponowałbym czytać ze zrozumieniem.
Wszyscy radzieccy żołnierze byli ochotnikami i z okrzykiem "miłość, honor i Moskwa" ginęli. - Polecam w takim razie film Wróg u bram z 2001 roku. Akurat w tej produkcji ukazano, też to jak zabijano żołnierzy za próby ucieczki.
Fakt, ten film jest zupełnie inny. Jest jednym z nielicznych gdzie starano się ukazać realizm tej wojny, w miarę łagodnie, ale ma swój klimat.