O ile mnie pamięć nie myli major wykrzykiwał tam sowiecką "prawdę" o Katyniu, a więc twierdził, że mordercami polskich oficerów byli Niemcy. Wtedy zaczął go uspokajać przyjaciel. Czyżby Jerzy mówił to ironicznie? Dlatego taka była reakcja żołnierzy przebywający w karczmie? A może coś pomyliłam? W innym wypadku nie wydaje mi się, żeby Jerzy miał powód do popełnienia samobójstwa. Chyba że założymy, iż wstydził się kłamstw, na które przystawał i nie wytrzymał. Dlaczego więc nie powiedział prawdy, skoro był gotowy na śmierć? Czyżby chciał sam ze sobą skończyć, lub też obawiał się, że nie zabiją go za to od razu?
Bądź co bądź, scena ta jest dla mnie niezrozumiała. Proszę zorientowanych o wyjaśnienie.
Oczywiście, że ironicznie. On tam był, wiedział, że to sowieci zabrali oficerów. On przetrwał i miał wyrzuty sumienia. Potem chcąc utrzymać się w służbie pokornie przyjął wersję sowietów. Jednak od początku miał wyrzuty sumienia, a sytuację tę pogłębiła rozmowa z generałową. Co w efekcie końcowym doprowadziło go do samobójstwa.